Słów kilka o pracowni

Mam plan stworzyć letnie warsztaty plenerowe...
Plenerowe, bo wystawię stół przed chatkę i przy tworzeniu dzieł będzie można wystawić blade po zimie ciało na słońce, posłuchać śpiewu ptaków lub podkraść kurze jajko.
Dzień, jak nie co dzień
W pracowni na co dzień króluję sama sobie. Przychodzę, zaparzam herbatę (przyzwyczajenie z wielu lat pracy za biurkiem), wyciągam glinę i… to już widzieliście na poprzednich stronach 🙂 Czasem przychodzą dziewczyny, które potrzebują po pracy złapać oddech...

...a czasem Zbychewka pakuje manatki i jedzie do przedszkola czy szkoły pozwolić dzieciom „pobrudzić” się w glinie.
Uciekłam z miasta, z biura, z zamętu.
Do Zbycha, na wieś, do lasu. Uprawiam ogródek, robię przetwory, podglądam sarny i jak trawa rośnie. Ludzie zaczęli tłumnie zjeżdżać, bo u nas to i zjeść dobrze można, a i spokój jak mało gdzie. Tak powstała Zbychewka... Nadszedł jednak czas zarabiania pieniędzy, bo nawet w takim raju są one potrzebne. Wszak waciki na polu nie rosną 🙂
Zaprzęgłam więc wyobraźnię, chęci i dajmy na to talent... i otworzyłam pracownię ceramiki. Bo to i blisko natury i spokojna robota, a i ludziom niesie radość - przynajmniej dla oka 🙂
Jeśli urzekła Cię moja historia, a już jesteś na tej stronie, czuj się jak u siebie. Grzeb, zaglądaj, przebieraj... może coś kupisz, może zapragniesz sam coś ulepić i zawitasz do nas?
